środa, 11 stycznia 2012

I cóż. Może trochę historii?

Jestem po zakończeniu ponad 2,5 letniego związku. Dlaczego się skończyło? Bo czułam jak toksyczność mnie przenikała, jak niszczyło mnie to wszystko, jak potrzebowałam oddechu, którego już długo było mi brak. Powiedziałam więc w końcu DOŚĆ. I wręcz sama się przeraziłam, jak zobaczyłam na drugi dzień zmianę statusu mojego partnera na facebooku . (Ach, ten facebook.) Dobrze, że tego wieczoru szłam na imprezę, nie miałam możliwości za dużo myśleć. Pierwszy raz od dawien dawna, byłam 'single' na imprezie. Nie robiło mi to za wiele. Nie szukałam pocieszenia w nikim, choć miałam okazję. Już nikt mnie nie ograniczał. No ale moja beztroska co do tego co się stało, nie trwała długo. Po przesłuchaniu piosenki, której fragment miał gdzieś w opisie, poległam. Noo tak. Poległam, poddałam się, zatęskniłam. Bardzo zatęskniłam. I to doprowadziło do 3 tygodniowej zabawy w ciuciu-babkę. Bo człowiek przyzwyczajony do całowania, do posiadania kogoś zawsze blisko, do smsowania. I było brak. Ale jak tylko się do siebie zbliżyliśmy to już było tak samo jak kiedyś, od razu kłótnia. I na szczęście pojawił się on. Mój chłopak sprzed 4 lat. On skończył też niedawno 3 letni związek, więc podobne doświadczenie. Bardzo fajny chłopak, zawsze go za takiego uważałam. Idealnie. Było mi z nim idealnie. Wszystko zadziałało obustronnie, dawał mi wszystko czego było mi trzeba. Aż dziwnie mi było, że w tak wielu dziedzinach, robił wszystko co trzeba. Było pięknie, całe święta razem, Sylwester. Ale wraz z wolnym skończyło się moje szczęście. Jednak nie wyleczył się jeszcze ze swojej byłej, powiedział mi to, bardzo dobrze, nawet zrywa genialnie. I ja.. no cóż, zrobiło mi się przykro, że znowu dałam się wrobić w (so called) 'miłość'. Ale w końcu uczucia to uczucia, więc nie kłóciłam się o nic. Przytuliłam go i powiedziałam, że 'jeśli tam jest jego szczęście, to niech będzie szczęśliwy', bo dokładnie tak czułam. Życzę mu jak najlepiej, bo jest naprawdę fajny. Stwierdziłam, że może to tylko bardzo dobre relacje, które kiedyś mieliśmy i jakaś tęsknota za sobą sprawiły, że zabrnęliśmy za daleko. To dla mnie dobre wytłumaczenie wszystkiego, co się stało, w końcu obojgu nam mimo wszystko było w tym krótkim czasie (3 weeks) super dobrze, też to przyznał. I podzieliłam się z nim moim spostrzeżeniem, zgodził się. Nadal pozostałam 'cudowna', jak to mówi. ; )


A teraz.. teraz już nie wiem, czym jest miłość. Boję się facetów, bo nie chcę żadnemu pozwolić się zbliżać. Dlaczego? Bo chyba nie ufam sobie, bo ja bardzo łatwo się angażuję, a też nie chcę nikogo zranić. A więc z tym moim podwójnym byłym ustaliłam, ze utrzymujemy dobry kontakt, skoro już go odświeżyliśmy. Ten z długiego związku zrozumiał swoje błędy i też mamy dobry kontakt, on chce wrócić, ja nie. Za dużo tego było. A 4 lutego idę z kolegą na bal z zastrzeżeniem, że nie będzie to nic zobowiązującego. My friend told me not to kiss. I tak będzie. NIE MOGĘ SIĘ CAŁOWAĆ. A kto nie lubi się całować, to przecież takie przyjemne. I stąd wcześniejszy post. Mam ochotę na całowanie. Mam ochotę na usta. A ostatnio zauważyłam bardzo fajne usta i się nim przyglądam kiedy tylko mam okazję. A one nie są moje. One już do kogoś należą. A najgorsze, że wiem, że byłaby możliwość ich posmakować, to właśnie w nich mogłam się utopić po rozstaniu. Masakra. Ale to tylko chęć posmakowania, nic więcej się za tym nie kryje, tylko.. te usta naprawdę bardzo fajnie wyglądają.

Enough.

Miłego wieczoru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz